czwartek, 6 października 2016

Fotorelacja - Własnymi ścieżkami czyli -> Jeruzal -> Liw -> Warszawa


 Pewnego soboty stwierdziłem, że szkoda było by zmarnować weekend siedząc przed komputerem i przeglądając dalej fora. Dlatego zebrałem ekipę i wybraliśmy się w podróż gdzieś poza Warszawę.


 


Wyruszyliśmy około 12:00. Pierwszym przystankiem miała być Radiówka. Jednak ze względu na to, że teren przejął PTK Centertel niewiele udało nam się zwiedzić. Za to znaleźliśmy miejsce na wygrzewanie się w lecie.
Znajduje się tam opuszczony kompleks podziemny, w którym mieściły się nadajniki radiowe wysokiej mocy wykorzystywane przez wojsko i kontrwywiad PRL. Były tam także dwa gigantyczne agregaty zasilające zarówno sam kompleks, jak i sąsiednią jednostkę łączności.
Następnie udaliśmy się do opuszczonego szpitala dla nerwowo i psychicznie chorych żydów „Zofiówka” , zbudowanego w 1907, otwartego oficjalnie w 1908.
Do Zofiówki są dwa wjazdy. Jeden zagruzowany, drugi czysty (pierwszy od drogi głównej) Miła pani z wnuczką dołączyły na chwilę do podróży, kiedy to starsza pani przypominała sobie stare, dobre czasy
Źródło: blogspot.com
twórczość uliczna nie zna granic.
dach szpitala

W środku oprócz graffiti i pustych ścian nie ma nic ciekawego.


Źródło: wikimedia.pl
O krótkiej historii tego miejsca można poczytać tutaj. Jest to obecnie miejsce zupełnie zdewastowane. Miłośnicy żelastwa zebrali stąd wszystko co się dało. Dojazd jest tu bardzo łatwy, a kompleks dostępny. Na terenie szpitala trzeba uważać na ASG, żeby kulki nie dostać. Teren eksploruje się około godziny.

Prędkość przelotowa waha się od 70-85km/h. Jednocześnie jest to stosunkowo bezpieczna prędkość dla tego pojazdu. Przy prędkości 70+ każda koleina, każdy podmuch wiatru, a nawet to, że ktoś się przesiada z jednego miejsca na drugie jest wyczuwalne i zmusza kierowcę do kontrowania kierownicą



Po drodze zahaczyliśmy o Jeruzal.

Tak, to są serialowe Wilkowyje, które w rzeczywistości znajdują się również między Wilgą a Garwolinem.

Oczywiście krótka sesyjka przed charakterystycznym sklepem "U Krysi"
Tak na dobrą sprawę nie ma tam zupełnie nic, oprócz drewnianego kościółka, kilku chałup, szkoły, dwóch niezamykających się toitoi, sklepu i całkiem przyzwoitego kebsa.
Nazwa miejscowości rzeczywiście się wiążę z Jerozolimą, ale zaktualizuję tekst jak sobie przypomnę :)
Oczywiście masa turystów. Wyobraźcie sobie, że nawet jest specjalny parking dla autokarów, coby turysty se zdjęcie mogły zrobić.

Ustawiamy sprzęt i w drogę!


"Dwa złote prosze!"


Mieliśmy jeszcze zajechać do skansenu w Węgrowie, ale nie zdążyliśmy. I to był błąd.
Zajechaliśmy do Liwia, gdzie znajduje się pałac książąt mazowieckich a w nim "zbrojownia".
Prawdziwa zbrojownia jednak znajduje się w Sandomierzu.
Eksponatów jest trochę. Średniej jakości, zebrane z całego świata. Ni to tematycznie, ni to konkretnie. Wszystkiego po trochu, przez co po 15 minutach w mózgu uruchamia się wirówka mieszająca wszystkie informacje.
Ale za to fajne miejsce na leżakowanie.
źródło: warsawtour.pl
Źródło: warsawtour.pl

I tyle było podróży. Wróciliśmy do Warszawy koło 20:00, zrobiliśmy około 250km. Nyska spisała się świetnie. Podwójny szyberdach robi swoje, a wydajne nagrzewnice w pewnym momencie nas zapociły.
Po drodze oczywiście zaczepiali nas ludzie, nie raz wspominając jak takimi podróżowali, zachwalając zalety tego archaicznego pojazdu.
A garażu dalej ni ma...

Podziękowania dla naszej Magdy Gessler aparatu, czyli Pauliny :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz