wtorek, 28 lutego 2017

Gaźnikowe rewolucje.

Po dłuższej zimowej przerwie, udało nam się rozruszać Nyskę. Zregenerowaliśmy układ kierowniczy, w końcu wymieniliśmy wszystkie oleje i przesmarowaliśmy. Jednak problemy zaczęły się już przy wyjeżdżaniu z warsztatu. Zaczęło szarpać strzelać i się dusić. Jakkolwiek dojechałem do domu i szybko zabrałem się za grzebanie przy gaźniku, bo przecież już jutro jedziemy wycieczką do Lublina!
 



Kupiłem nowy gaźnik, a potem ruszyliśmy w trasę. Niespełna po 20km ktoś nas tak zalał, że spalił nam bezpiecznik od instrumentów i wycieraczek. Niestety Kasia zdjęć nie robiła. Koniec końców dojechaliśmy w deszczu i śniegu.

W Lubinie jest co zwiedzać. Obowiązkowo zamek i Krakowskie Przedmieście.

W niedzielę czas powrotu i też nie obeszło się bez przygód. Na samym wyjeździe z Lublina odpiął się czujnik temperatury wody, wiązkę znalazłem dopiero w Warszawie, a przed nią samą pękła linka od prędkościomierza.

Dalej szarpie, niestety strzela. Czekam na nowy aparat zapłonowy aż przyjdzie z Gdowa

Przyszłość jak i przeszłość samochodu jest nieznana. Po tym jak poszło w zawieszenie i gaźnik multum pieniędzy, po czym okazało się, że to nie wszystko, to czasami mam ochotę ją sprzedać.
Jest ona zmęczona życiem jak każdy polski dostawczak, a wspólne zarobki w wysokości średniej krajowej per osoba nie pomagają.

Niemniej jednak plan jest taki, że auto pójdzie niebawem zaliczyć urlop chorobowy. Zajmę się czyszczeniem ramy oraz jej konserwacją pod blokiem, a jak dobrze pójdzie to i elektrykę zrobię. Dodatkowo prawdopodobnie łożyska wałów są do roboty i mam nadzieję, że tak grzechoczą tylko popychacze, które trzeba wymienić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz