piątek, 25 sierpnia 2017

Walka z czasem i samym sobą - nigdy więcej remontu silnika pod blokiem!

Jeśli dobrze pamiętam, przygoda z remontem silnika zaczęła się w kwietniu - wtedy też zaczęliśmy go powoli rozbierać. To był najmniejszy problem - segregujemy śrubki i części, lecimy do pracy, a następnego dnia to samo. I tak w koło. Problemem okazało się wyjmowaniu silnika przodem. Da się!




Zebraliśmy się w czwórkę i pasami próbowaliśmy wytaszczyć silnik na zewnątrz. Jedak nie do końca był chętny opuścić swoje miejsce. Szybki obrót na bok i do Volviaka.




Połowa pierścieni była popękana, a na końcu okazało się jeszcze, że tuleja korbowodu nam się obróciła.






Silnik powędrował do Auto Szlifu na Asnyka w Kobyłce. Zwracam uwagę na ten warsztat, bo oprócz przyzwoitej ceny, panowie i pani mają wieloletnie doświadczenie w obróbce silników i z chęcią pomogą amatorom - takim jak ja - w dalszym składaniu :)
Największy problem był z tłokami na ostatni szlif. Udało się je dostać dopiero w Poznaniu. Niestety aluminiowe tłoki są bardzo kiepskiej jakości. Grześkowi udało się nawet jeden odkształcić :) Kawałek blaszki, papier ścierny i polerujemy nierówności. Przeżyłem zawał, jak się później okazało niepotrzebnie.

Podpory dokręcamy na ~30nM.
Rada na przyszłość dla osób, które wpadną na równie chory pomysł jak ja:
wałek rozrządu napędza pompę oleju, ta zaś napędza aparat zapłonowy. Jeżeli chcecie ustawić to książkowo, to może wam to wyjść z miernym skutkiem.

Najlepiej wtedy testować to w dwie osoby. Ustawiamy koła na znacznik i przykładamy pompę. Następnie osadzamy aparat zapłonowy i sprawdzamy, czy jest podciśnienie między drugim a trzecim garem. Jeżeli źle to zamontujesz, to:
a) jeśli masz warsztat i silnik będziesz wrzucać od spodu, to sobie poradzisz
b) jeżeli robisz to pod blokiem, bo jesteś biedak jak ja i cię nie stać na mechanika, to będziesz kombinować, montując i rozmontowując pompę na oko, a franca nie zawsze chce wyjść.

Skoro już jesteśmy przy pompie - drobna porada. Jest to pompa zębata, bez żadnych przepon, w związku z czym, w zależności od jej zużycia, jest duże prawdopodobieństwo, że nie poradzi sobie ona z powietrzem, przez co nie przepompuje oleju, co może się skończyć katastrofą. Przed montażem pompy dobrze jest zalać ją olejem, który potem zalejemy do silnika albo po montażu przez magistralę olejową.
Olej zalany to 15w40 Valvoline.

Udało mi się również ukręcić gwint w bloku silnika. Wróciłem do domu zrezygnowany. Jednak gdyby nie Andrzej (nie ten z piosenek Nocnego Kochanka), z którego się śmieję, że rozebrał więcej Żuków niż kobiet, silnik wylądowałby na złomie albo u jakiegoś majstra, który by to rozwiercił.

Blok silnika jest odlany z żeliwa. Jednak z czasem traci ono swoje właściwości, a pamiętajmy że silniki te nie są nowe. W konsekwencji rozwiercania i gwintowania może po prostu pęknąć.
Jednak mechanicy uporali się z tym problemem jakiś czas temu.
Do naprawy jest nam potrzebny:
-Poxipol
-Silikon lub olej o dużej gęstości.
Rozrabiamy Poxipol i ładujemy do środka. Następnie oczyszczoną śrubę dobrze moczymy w oleju albo silikonie i wkręcamy. Po 10-15 minutach śrubę wyjmujemy, a rano mamy gwint jak nowy.

Amatorzy tacy jak ja powinni również wiedzieć, że zamki panewek zawsze są po tej samej stronie.
Przy rozkładaniu silnika należy zwrócić również uwagę na podpory wału - silnikach S21 zawsze któraś jest oznaczona.

Przyszedł moment montażu głowicy. Szpilki dokręcamy na 108-118 nM. Oznaczało to, że lada chwila odpalimy silnik.

Zamontowałem całą drobnicę. Najwięcej problemu było z paskiem klinowym 1100, który jest już dosyć ciężko dostępny oraz z fajką wody. Żukowa jest krótsza o parę centymetrów.

Przyszedł czas odpalenia - prąd jest? Jest. Gaźnik sika? Tak se. No to jedziemy.
I nic.
Podejrzenia padają na nową pompę paliwa. Jak się potem okazało całkiem słusznie. Pod pompą jest bakelitowa podkładka regulująca jej pracę. Była za duża. Montujemy starą. Zalewamy gaźnik paliwem i kręcimy.
Nic.
Wszystko ustawione na pierwszym garze na ZZ. Zapłon niby ustawiony. Kręcimy aparatem i silnikiem, coś tam popierduje, ale nic.
W końcu poszedł kondensator na aparacie. Całe szczęście w starym był sprawny i natychmiastowo je podmieniłem. Lecimy dalej.
Nic.
Przyjechał Rafał z kablami. Trzy akumulatory już padły. Podpinamy pod Volviaka i kombinujemy dalej. Czasu coraz mniej. Jest piątek, a nazajutrz wyjazd na Woodstock w 8 osób.
U dołu aparatu jest śruba, która zaciska opaskę aparatu, na której jest wskaźnik ustawienia zapłonu. Dzięki poluźnieniu tej śruby mogliśmy obracać aparatem i wyregulować zapłon na żarówkę.
Problem zidentyfikowany - pompa przesunięta o ząbek albo dwa. No to odkręcamy i się bawimy. Chyba za dziesiątym razem w końcu udało się dobrze zamontować francę i można było odpalić silnik.
Prąd? Jest! Paliwo? Jest! Olej, woda? Jest! Andrzej, to pier*olnie... Palimy!

Załapała od kopa, spod samochodu zaczęły unosić się kłęby dymu. Gasimy! Wyskakujemy z auta i szukamy skąd tak kopci. W wydechu nazbierało się paliwo, które zaczęło parować i nas mocno postraszyło.
Runda druga. Odpalamy. Brzmi jak nówka, odrobinę zawory cykają, ale chodzi równiuteńko.

Kolejna rada dla amatorów: jako że pompa oleju jest kapryśna, pierwsze odpalenie robimy bez pokrywy zaworów. Czekamy chwilę, aż na rolce popychaczy zacznie się zbierać olej. Jeżeli zacznie kapać, to połowa sukcesu za nami i za chwilę wszystko w okolicy będzie w oleju :)

Rano wymiana tłumika, niwelujemy ewentualne wycieki (na przykład takie, gdzie zapomniałem dokręcić śruby na pokrywie gniazd popychaczy :) i w drogę.


Po 300km auto zaczęło nam niesamowicie wibrować.
Zatrzymujemy się na pobliskiej stacji. Maciek idzie do kanciapy po jakieś narzędzia, a ja szukam usterki. Po chwili wybiega cała rodzinka, by zobaczyć i naprawić Nyskę :) Wyregulowali nam cały układ kierowniczy. Dzięki Wam za to!

Jednak nie to było istotą problemu. Były nią śruby 5.8 na końcu wału napędowego. Odkręciły się.
Więc dokręcamy i jedziemy :)

Woodstock jak to Woodstock - cały tydzień dobrej zabawy w doborowym towarzystwie (pomijając wiecznie żebrzących punków)
A że na Woodstocku minęło nam 500km od remontu, to wymieniliśmy olej, dokręciliśmy szpilki i wyregulowaliśmy zawory. Gęby nam się nie zamykały od odpowiadania na pytania gapiów :) Pewnej nocy dostaliśmy nawet pod wycieraczki kwiaty!
Brat mi mówił mówił, że Nysa będzie przyciągać co najwyżej starszych panów. A tu niespodzianka! :)



W drodze powrotnej problem się powtórzył, zaczepił nas wtedy Żuk również wracający z Woodstocku.

Dalsza trasa obyła się bez większych przygód. Choć sama podróż Nysą do Kostrzyna była jedną z najwspanialszych, jakie przeżyłem w swoim życiu.

Fotele od Jelcza PR110IL dla pasażerów dały im komfort, jakiego nie dają najlepsze limuzyny. Regulowane oparcia oraz miękkie gąbki pozwoliły im zasnąć wśród wycia tylnego mostu.

Po raz kolejny doceniliśmy to, że uparcie szukałem mikrobusa. Dwa szyberdachy i dwie pary okien przesuwnych zapewniły nam całkiem przyjemny chłodek przy temperaturze +30*C

Podróż trwała 10 godzin, ale warto było! :)

Jeszcze jedna rada. Starym dobrym zwyczajem po szlifie silnika pierwsze 30 minut chodzi na wolnych obrotach bez ruchu. Nabiera sobie wtedy spokojnie oleju, dociera się i stabilizuje. Po 500 km dokręcamy szpilki głowicy standardowo na 108-118nM i wymieniamy olej. Tak się stało, że działo się to akurat na Woodstocku, skrzyżowanie Północnej i Milenijnej (Dzięki Maciek za pomoc!)
Przy okazji wyregulowaliśmy zawory i udzielaliśmy wywiadu woodstockowiczom, których serdecznie pozdrawiamy!


Tydzień później wyruszyliśmy do Krakowa, jedna nie było już tak łatwo. temp. 35*C zrobiła swoje i Nysa nam się ugotowała 10km od startu.. Skończyło się na wyjęciu termostatu.


I tak oto po raz ostatni w najbliższym czasie znaleźliśmy się na Placu Centralnym w Nowej Hucie.
Teraz czeka nas wymiana skrzyni biegów, wyważanie wału i najgorsze: blacharka. Więc odkładamy co się da i kontynuujemy reanimację jednego z najbardziej charakterystycznych mikrobusów w Polsce.


Specjalne podziękowania za pomoc przy robocie z silnikiem dla:
Grześka . Andrzeja, Kamela, Adriana . Janka . Maćka . Rafała. instruktorów Imoli, Auto szlif Kobyłka oraz dla ekipy z Wrześni, która nam złożyła układ kierowniczy i wszystkim, o których tutaj nie wspomniałem :)

3 komentarze:

  1. Świetny projekt i rewelacyjnie odrestaurowane auto! :) Na pewno będzie fajną wizytówką, pokazującą polską motoryzację młodszym pokoleniom. Taka pasja to coś fantastycznego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 57 year-old Administrative Assistant IV Aurelie O'Collopy, hailing from Leduc enjoys watching movies like Not Another Happy Ending and Knitting. Took a trip to Archaeological Site of Cyrene and drives a Ferrari 250 GT California LWB Prototype Spyder. sposob na tych gosci

    OdpowiedzUsuń